czwartek, 11 lipca 2019

Slenderman

"Slender Man" to pseudonim nadany tajemniczej postaci widzianej w tle kilku zdjęć w jednym z tematów forum SomethingAwful. Zdjęcia pokazywały dzieci i pewnego człowieka o smukłej sylwetce, czasem pojawiającego się w długich, poskręcanych włosach przypominających macki. Szczupły mężczyzna został odkryty na forum SomethingAwful w wątku skupionym wokół pożaru w którym zginęło wiele dzieci w latach 80-tych. Opisuje się go jako osobę noszącą czarny garnitur i czarny kapelusz, a jak sama nazwa wskazuje, wydaje się on być bardzo chudy i zdolny do rozciągnięcia swoich kończyn oraz tułowia w długości niemożliwej dla normalnego człowieka. Gdy wyciąga swoje ramiona, jego ofiary są wprowadzane w stan przypominający hipnozę, podczas której podchodzą do tej istoty nie z własnej woli.

Nie wiadomo czy pochłania, zabija lub porywa swoje ofiary do nieznanych miejsc lub innych wymiarów, gdyż nie ma żadnych dowodów lub śladów do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków. Jak dotąd niewiele wiadomo, ale jego cele i siedliska są dość wyraźnie uzgodnione. Ma potrzebę porywania dzieci i często pojawia się tuż przed zniknięciem dziecka lub nawet kilku na raz. Wydaje się pojawiać w miejscach ukrytych we mgle, parkach lub lasach, co jest najprawdopodobniej jego sposobem na kamuflaż. Należy również zauważyć, że dzieci były w stanie go czasem zobaczyć, gdy w pobliżu nie było żadnych dorosłych, chociaż mówi się, że niektóre dorosłe osoby też go widziały. Dzieci również mają sny lub koszmary o szczupłym mężczyźnie, tuż przed ich zniknięciem. Powstaje mnóstwo dyskusji dotyczących możliwości zobaczenia Slender Mana przez inne osoby niż jego ofiary. Wielu ludzi jednak wierzy, że jeśli widzisz Slender Mana to jesteś jego ofiarą lub celem, chociaż nie ma na to żadnych dowodów.
Dwa odzyskane zdjęcia z pożaru biblioteki w Stirling City. Zostały one zrobione w dzień zniknięcia czternastu dzieci. Istoty uznaje się jako skazy na filmie dokonane przez urzędników. Pożar w bibliotece wybuchł dokładnie tydzień później. Oryginalne zdjęcia skonfiskowano jako dowody.
1986, fotograf: Mary Thomas, zaginął 13 czerwca 1986 roku.
______________________________________________________________________ 
FAKT: Postać Slender Mana została rzeczywiście stworzona na tym forum przez człowieka o nazwisku Victor Surge. Można powiedzieć, że mężczyzna ten wykreował prawdziwy fenomen oraz ikonę współczesnej mitologii - dotychczas Slendermanem zainteresowali się twórcy gier oraz hollywoodzki przemysł filmowy.

OBECNOŚĆ W POPKULTURZE: Slender: The Eight Pages to już klasyczna gra, w której zwiedzamy ciemny las w celu zebrania ośmiu karteczek. Musimy uważać na pojawiającego się Slendermana. Link do pobrania TUTAJ.



Youtube także pokochał Slendera. Kilku chłopaków ze Stanów stworzyło wciągający miniserial Marble Hornets wykorzystując w nim wizerunek wysokiego mężczyzny. Historia przedstawiana jest nam z perspektywy Jaya, którego znajomy, Alex, kręcił swojego czasu film na potrzeby szkoły filmowej w której studiował. W pewnym momencie po prostu przerwał projekt i zostawił kasety Jay'owi, po czym zniknął. Główny bohater próbuje się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, a jego zmagania możemy obserwować właściwie bezustannie. Serial utrzymany jest w konwencji found-footage, co tylko dodaje mu klimatu. Pełna seria wraz z polskimi napisami do obejrzenia TUTAJ.



Na fali dokumentów wypuszczanych przez HBO, światło dzienne ujrzał reportaż o 12letnich dziewczynkach, które dla Slendermana chciały zabijać. Można go w całości zobaczyć na Youtube. Plus za kadry z Marble Hornets dodane na początku!

Powstały także dwa duże filmy dotyczące Slendermana. Pierwszy z nich, Człowiek z Cold Rock, jedynie nawiązuje do całej legendy. Obraz powstały w 2012 opowiada historię miasteczka, w którym zaczynają znikać dzieci. O ich uprowadzenie posądzany jest wysoki mężczyzna. Kiedy taki sam los spotyka syna głównej bohaterki, postanawia ona zmierzyć się z tą legendą.
Film o tytule Slender Man natomiast na ekrany wszedł w 2018 roku i przedstawia historię nastoletnich dziewczyn, które pewnego wieczoru docierają zbyt daleko w internecie i postanawiają wezwać Slendermana. Od tego czasu ich życie zaczyna się komplikować. Można ten film kochać albo nienawidzić, ale jedno trzeba mu przyznać: twórcy długo kopali u źródła i okrasili widowisko masą zdjęć i filmików znanych nam z sieci. Poza tym, w mojej opinii, przedstawia on naprawdę ciekawą koncepcję dotyczącą tej kultowej już postaci.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Stacja Kisaragi

Historia NAPRAWDĘ pojawiła się na japońskim forum 2chan w 2004 roku.
Została opublikowana w temacie: Piszcie o dziwnych rzeczach wokół Was.
Był to temat 26. Początkowo autor był anonimowy, ale potem ujawnił swoje imię.

Legenda:
#??? i #Hasumi - posty twórcy tematu, najpierw anonimowego, a potem pokazującego swoje imię
#2ch - posty innych użytkowników forum 2chan, nie jest to jedna i ta sama osoba
______
#???
To może być tylko złudzenie... Czy mogę je opisać tak czy siak?

#2ch
Dawaj.

#2ch
Co się dzieje?

#???
Jadę pociągiem już jakąś chwilę, coś wydaje się dziwne...

#2ch
Hmm?

#???
Zawsze jeżdżę tym pociągiem do pracy. Ale nie zatrzymał się on już od jakichś 20 minut. Zwykle do następnego przystanku jest 5 minut, 7 albo 8 maksymalnie. Jest 5 innych pasażerów, ale wszyscy śpią...

#2ch
Nie siadłeś przez pomyłkę do ekspresowego?

#2ch
Jak szybko jedzie ten pociąg?

#???
Możliwe, że przegapiłem moją stację. Zaczekam jeszcze trochę. Jeśli coś dziwnego się zdarzy napiszę tutaj.


#2ch
Może idź do ostatniego wagonu i porozmawiaj z konduktorem?

#2ch
Niefajna sytuacja. A co jeśli prowadzący pociąg miał jakiś atak?  Lepiej sprawdź to u konduktora!

#???
Nadal się nie zatrzymujemy więc okej, sprawdzę co się dzieje.

#???
Są jakieś zasłony czy kotara, więc nie mogę zobaczyć konduktora ani maszynisty. Jadę linią prywatną w Shizouka.

#2ch
Zapukaj w okno?

#Hasumi
Próbowałem, nikt nie odpowiada.

#2ch
Możesz popatrzeć przez okno na zewnątrz? Widzisz nazwy stacji czy coś?

#Hasumi
Wyjechaliśmy z tunelu, więc trochę zwalniamy. Na tej trasie nawet nie powinno być tunelów... To jest pociąg z Shin do Hamamatsu.

#Hasumi
Wygląda na to, że w końcu się zatrzymujemy...

#2ch
Nie chcesz tam wysiąść, prawda?

#Hasumi
Zatrzymaliśmy się na stacji Kisaragi. Zastanawiam się, czy nie powinienem wysiąść. Nigdy nie słyszałem o tym miejscu.

#2ch
Wysiądź, sprawdź to!

#2ch
Nie, zostań do ostatniej stacji

#2ch
Cóż, prawdopodobnie to koniec linii...

#2ch
Kiedy wsiadłeś do pociągu?

#Hasumi
Wysiadłem. Stacja jest opustoszała. Myślę, że wsiadłem do pociągu około 23:40...

#2ch
Nie mogę znaleźć żadnych informacji na temat stacji Kisaragi...
I Hasumi, twój pociąg jechał ponad godzinę? Cóż, to na prawdę dziwne...

#2ch
Tak, nie ma żadnych informacji o Kisaragi.

#Hasumi
Szukam rozkładu jazdy żeby wrócić, ale nie mogę go znaleźć. Pociąg jeszcze stoi, mogę do niego wsiąść... Cóż, odjechał kiedy to pisałem.

#2ch
Czy jest ktokolwiek w okolicy, jakieś budynki? Jest zimno na dworze, uważaj.

#Hasumi
Poszukam taksówki ze stacji. Dzięki.

#2ch
Okej, uważaj na siebie.

#2ch
Brawo, wysiadłeś na wyludnionej stacji. Na prawdę wątpię, żebyś znalazł tam taksówkę.

#Hasumi
Tak, wygląda na to że nie ma tu taksówek. Hm...

#2ch
Zadzwoń pod 110? [numer alarmowy]

#2ch
Zadzwoń po taksówkę?

#2ch
Jest tam jakaś budka telefoniczna? Poszukaj jej, znajdź firmę taksówek w książce telefonicznej i zadzwoń.

#Hasumi
Zadzwoniłem do domu i poprosiłem żeby mnie stąd zabrali, ale moi rodzice nie wiedzą gdzie jest stacja Kisaragi. Poszukają na mapach, może tu przyjadą. Jestem trochę wystraszony.

#2ch
Co z innymi? Czy tylko ty wysiadłeś na tej stacji?

#2ch
Też sprawdziłem na necie, nie znajduje tej stacji. Mylę się, czy to gdzieś na linii Shin-Hamamatsu? Sprawdzę na Yahoo.

#Hasumi
Nie ma tu budki telefonicznej. Nikt tu nie wysiadł, jestem sam. Na pewno nazywa się Kisaragi.

#2ch
Czasami budki są na zewnątrz stacji.

#Hasumi
Patrzę na tę tablicę z nazwą, wydaje mi się, że tam pisze w kanji "Diabeł", ale jest przetłumaczone na "Kisaragi"...

#2ch
Stacja Diabeł? Jeej.

#2ch
Czy jesteś uzależniony od gier? Wyświetla się gra, jeśli wygooglujesz "Stację Diabła"...

#2ch
Powiedz nam nazwy stacji przed i po Kisaragi?

#Hasumi
O co ci chodzi, jaka gra? Nie ma nic o poprzednich i następnych stacjach.

#2ch
Idź wzdłuż torów z powrotem...

#2ch
Jeśli teraz pobiegniesz możesz złapać pociąg!

#2ch
Muszą tam być jakieś domy, racja?

#Hasumi
Taak, są. Nie zauważyłem ich w sumie, gdyż spanikowałem... Czekam na moich rodziców aż oddzwonią i idę z powrotem torami. Spróbowałem wyszukać moją lokalizację na komórce, ale nie pojawia się błąd. Chcę wrócić do domu.

#Hasumi
Tak naprawdę nic tutaj nie ma. Widzę pola i góry. Myślę, że dam radę wrócić jeśli pójdę torami, więc nadal idę. Dzięki wielkie. Możecie to traktować jako żart, ale mogę tu napisać jeśli wpadnę w tarapaty?

#2ch
Jasne. Uważaj na siebie.

#2ch
Oczywiście! Uważaj tylko na baterię w komórce. Telefon to teraz twoja linia życia.

#2ch
Nie zgub się i uważaj w tunelu.

#2ch
Hm, łapiesz sygnał z komórki znikąd? Nie możesz być daleko od stacji.

#2ch
Całkiem sam w zimną noc, na stacji bez ludzi. Niedługo mogą wyłączyć światła, będzie ciemno jak w dupie.

#2ch
Myślę, że bezpieczniej byłoby poczekać aż wstanie dzień na stacji...

#2ch
Boże, to brzmi źle.

#Hasumi
Dzwonił do mnie ojciec, miał tyle pytań, ale nie mógł znaleźć mojej lokalizacji. Powiedział mi, żebym zadzwonił na 110. Nie chcę tego robić, ale spróbuję.

#2ch
Naprawdę myślę że powinieneś poczekać aż zacznie się robić jasno zanim cokolwiek zrobisz...

#2ch
Idziesz sam przez tunel w środku nocy na jakiejś tajemniczej linii kolejowej, jeju.

#Hasumi
Zadzwoniłem pod 110 i próbowałem wytłumaczyć im sytuację, ale powiedzieli, że to kawał i się na mnie zdenerwowali. Wystraszyłem się i przeprosiłem.

#2ch
Przeprosiłeś za co? Powinieneś zaczekać na najbliższy pociąg.

#2ch
Co jest wokół stacji?

#Hasumi
Słyszę jakby uderzanie bębna i dzwonka naraz gdzieś daleko. Na prawdę, nie wiem co to może być.

#2ch
Wróć na stację, Hasumi. Najlepiej jest wrócić do miejsca, gdzie się zgubiłeś.

#2ch
Mają może jakiś festiwal, lol.

#Hasumi
Możesz myśleć, że żartuję, ale boję się obejrzeć za siebie. Chcę wrócić na stację, ale boję się.

#2ch
Biegnij. Nie patrz za siebie.

#2ch
Nie możesz wrócić. Biegnij przez tunel!

#Hasumi
Ktoś za mną krzyknął: Hej! Nie idź przez tunel, to niebezpieczne!.
Spojrzałem za siebie myśląc, że zobaczę kogoś z pracowników stacji czy coś i zobaczyłem starego faceta z jedną nogą, ale zniknął. Boję się poruszyć.

#2ch
Powiedziałem ci, żebyś się nie odwracał! BIEGNIJ!

#2ch
Uspokój się i posłuchaj starszego brata, okej? Sprawdź, skąd dobiega ten bęben. Może ktoś na nim gra.

#2ch
^ Gdzie ty mu każesz iść?

#2ch
To musiał być stary człowiek który umarł i stracił nogę idąc przez ten tunel, lool.

#Hasumi
Nie mogę już iść. Ten dźwięk jest trochę bliżej.

#2ch
Poczekaj do rana. Nie będzie strasznie w dzień.

#2ch
Cieszę się, że zostałem w pociągu xD

#Hasumi
Nadal żyję. Upadłem i zacząłem krwawić, złamałem kostkę więc siedzę na ziemi. Nie chcę teraz umrzeć...

#2ch
Będzie dobrze, jeśli opuścisz tunel. Kiedy wyjdziesz, dzwoń po pomoc.

#Hasumi
Zadzwoniłem do domu. Tata dzwoni na policję, ale dźwięk jest coraz bliżej.

#2ch
Mam nadzieję, że to nie dźwięk pociągu. Może być za późno...

#Hasumi
W końcu dotarłem do końca tunelu. Nazywa się on Isanuki. Dźwięk jest coraz bliżej, więc opuszczę tunel. Jeśli będzie bezpiecznie, odezwę się.

#2ch
Powodzenia.

#2ch
To koniec.
Zapomnij o pociągach i stacjach.
Zapomnij o wracaniu.
Zapomnij o tym, że ktoś cię goni.
Ten dźwięk jest tylko wyobrażeniem.
Wybiegnij z tunelu.
Jeśli się zatrzymasz to zdasz się na pastwę losu czemuś nienależącemu do tego świata.

#Hasumi
Wyszedłem z tunelu. Jest ktoś przede mną. Wygląda na to, że wasze rady mi się przydały. Dziękuję wam bardzo... Moja twarz jest cała we łzach, on może mnie pomylić z jakimś potworem...

#2ch
Czekaj, Hasumi! Nie idź tam, umrzesz!

#2ch
Zatrzymaj się, to nie może być dobre!

#2ch
Ktoś tam jest? Tak późno? Podejrzane.

#Hasumi
Wydaje się być przyjazny i zmartwiony moim stanem. Zadzwonił po pociąg, aby zabrał mnie do najbliższej stacji. Jest tu jakiś hotel. Bardzo, bardzo, bardzo wam wszystkim dziękuję.

#2ch
Hasumi, powiedz mi jedną rzecz. Możesz zapytać tego kolesia, co to za miejsce?

#2ch
Naprawdę jest przyjazny? To nagłe spotkanie brzmi trochę strasznie!

#2ch
Ten koleś nie może być dobry! Dlaczego był na torach o tej porze? Musi być trupem albo coś! Hasumi, uciekaj!

#Hasumi
Zapytałem go, gdzie jesteśmy, powiedział: Hina... To nie może być prawda.

#2ch
Hasumi, wysiądź z pociągu!

#2ch
Wybacz, Hasumi, ale gdzie jest to Hina?

#Hasumi
Szliśmy w stronę gór. To nie może być miejsce gdzie jeżdżą pociągi. Nie odzywa się już do mnie.

#2ch
Pewnie dlatego, że cały czas bawisz się telefonem?

#2ch
Hasumi, nie, nie...
Zadzwoniłeś do rodziców po wyjściu z tunelu i spotkaniu tego gościa?

#2ch
Hasumi, proszę, zadzwoń na 110. To może być twoja ostatnia szansa.

#Hasumi
Moja bateria jest na wyczerpaniu. Zaczyna tu być dziwnie, więc myślę, że ucieknę. On gada do siebie o strasznych rzeczach. Muszę myśleć oo ucieczce, więc to mój ostatni post jak na razie.

______
Później Hasumi już się nie odezwał.
Był to PRAWDZIWY TEMAT na 2chanie, japońskim forum.

środa, 24 kwietnia 2019

Ze świata Disney'a (2/2)

 ___________________________________ 
Pierwsza część TUTAJ.
 ___________________________________ 
POKÓJ ZERO

Minęło wiele czasu nim odważyłem się napisać ponownie na temat Disneya, rozumiecie chyba dlaczego.
Zdarzyło się sporo rzeczy, od kiedy opublikowałem swój ostatni post.

Byłem zasypywany wieloma pytaniami i obawami od znajomych, którzy przeczytali moją relację z odwiedzin w Pałacu Mowgliego... parku rozrywki zbudowanego, a następnie opuszczonego przez Disneya.
Na początku chciałbym podziękować wszystkim, którzy udostępnili moją historię. Zniknęła ona z wielu portali, głównie z dużych stron niepokojących się o dobry wizerunek.
Jak jednak zauważyłem, na jedno usunięcie przypadało sto udostępnień.

To jest coś, czemu muszą stawić czoła. Nie ma już dla nich odwrotu... nie ma go już dla mnie...

Jestem śledzony. Przez miesiąc czy dwa zrzucałem to na karb paranoi. Każde mrugnięcie okiem czy też uśmiech półgębkiem w moją stronę sprawiał, że jeżyły mi się włoski na karku i tak dalej.

Pierwszą z oznak, a raczej pierwszą, którą udało mi się dostrzec, był pracownik linii telefonicznych, kręcący się przy mojej rezydencji.
Był to facet w średnim wieku, nieźle nawalony, wyglądający zupełnie tak, jak powinien wyglądać, ale coś nie było z nim do końca w porządku. Nie miałem pojęcia o co chodzi, ale byłem pewien, że to nie był jedynie wytwór mej wyobraźni.
Zachowywał się bardzo niezgrabnie – zupełnie nie tak, jak normalna osoba wykonująca swoją pracę.
Podążyłem za nim, dopóki nie zniknął mi z oczu, po czym wróciłem do domu. Oczywiście on już tam był. Stał jakoś dziesięć stóp za mną.
- Och…. a więc lubisz odwiedzać różne ciekawe miejsca, tak? – zapytał oskarżycielskim tonem i odszedł.
Powiedzcie mi proszę, jacy pracownicy operatorów tak robią?

To chyba jest w tym wszystkim najgorsze. Kompletny brak poczucia bezpieczeństwa. Kompletny brak samotności. Zaczęło się od znalezienia małych, gumowych podobizn główek Myszki Mickey w skrzynce na listy. Potem znalazłem magazyn Disney Adventure na mojej półce z książkami.
Wszędzie ukrywają małych Mickich. Trzy kółka – dwa małe robiące za uszka i jedno duże w sylwetce sławnej głowy myszy.
Zacząłem prowadzić spis Myszy, które znalazłem. Nawet niedosłownych myszy.

Kubki do kawy na moim stoliku. Jeden duży, dwa małe. Kolorowe butelki ustawione na progu (czerwone). Grafitti na ścianie koło mojego domu, przedstawiające wielką Ziemię i małe Słońce i Księżyc w odpowiednich miejscach.
Są wszędzie.

Najlepszy jak dotąd, jedyny przez którego zacząłem się śmiać bo był naprawdę straszny, był rysunek narysowany kredą obok mojego samochodu.
Zarys wydawał się idealnie dopasowany do, cóż… „ofiary morderstwa”, z czym jesteś prawdopodobnie zaznajomiony jeśli czytałeś resztę moich postów.

Było tam też napisane żółtą…. (chyba, bo to co wypływało z jej głowy też było żółte) farbą… jedno słowo… HIDE! (ang. kryj się)
Jedyną dobrą rzeczą, która z tego wynikła jest świadomość, że nie jestem jedyną osobą, która widziała coś, czego widzieć nie powinna.

Dostawałem naprawdę wiele e-maili od ludzi, którzy również odkryli sekrety Disneya…
Nie, nie będę podawać ich imion... zaraz powinniście się przekonać, dlaczego...

„Naukowiec” chodzi do Disneylandu kiedy tylko może, przez praktycznie cały rok. Nie zamierza jednak się tam bawić, cieszyć z jazdy na karuzeli itd.
On szuka Gaskotek.
Najwyraźniej istnieje jakaś ciekawa tradycja zgłaszania pojawienia się dziwnych postaci na terenie parku. Cisi, nieruchomi, wypatrujący czegoś ludzie w każdym wieku, o każdym wzroście i każdej masie ciała. Młodzi i starzy.
Wszyscy w maskach gazowych z motywami bajek Disneya.
Pracownicy parku dostają tony skarg dotyczących „dziwnie ubranych” ludzi. Ludzi, którzy dołączają do tłumu i niepostrzeżenie znikają.
Czasami zdarza się, że ludzie wyciągają ciekawe wnioski z tych masek i zgłaszają „prawdopodobnych terrorystów” bądź „zamachowców”.
Wszystkie te raporty prawdopodobnie lądują od razu w koszu, nie można także znaleźć podobnych przypadków zgłoszonych przez media (choć należy zdawać sobie sprawę z faktu, że Disney może jak nikt inny kontrolować prasę).
„Naukowiec” ma w zwyczaju chodzić do parku i starając się zwracać na siebie jak najmniej uwagi, po prostu podejść do 3-4 osobowych rodzin i zapytać, czy nie widzieli przypadkiem „jego przyjaciela”, który ma założoną „śmieszną maskę”. Nigdy jeszcze nie widział Gaskotki osobiście…. choć raz, gdy przedzierał się przez tłumy, usłyszał krzyk dziecka:
– Mamo, ja też chcę taką maskę z Goofym!

Kolejny mailowy znajomy, nazwę go „Ratownikiem”, pracował w Aquaparku Disneya w latach 2001-2003. Stał na szczycie ogromnej zjeżdżalni wodnej i pilnował, aby dzieciaki nie zachowywały się odpowiednio przy wsiadaniu na zjeżdżalnie. Przepuszczał je dalej, mówił w kółko, żeby uważały na swoje bezpieczeństwo, trzymały ręce blisko ciała i tak dalej.
Pewnego dnia jeden gruby dzieciak wjechał do tuby i nie wyjechał drugim końcem. "Ratownik" nie zauważył tego od razu i przepuścił po nim dwoje czy troje dzieci, więc to chyba oczywiste, że jeżeli gruby dzieciak tam utknął, to one utkną za nim.
Jednak one wyjechały. Tylko tamten grubas zniknął.
Po zorientowaniu się w sytuacji „Ratownik” zatrzymał zjeżdżalnię, narażając się na zdenerwowanie czekających dzieci. Zanim jednak zdążył przeprowadzić jakąkolwiek z procedur – BUM! – grubasek wreszcie wyleciał do wody.
Pracownicy wyciągnęli dzieciaka na brzeg. Osunął się na ziemię – jego skóra była lekko sina, a oczy miał szeroko rozwarte. Cały czas powtarzał „Dzieci bez Twarzy” i „Przestańcie mnie ściskać”.
Nic mu się nie stało, jeśliście ciekawi. Został przewieziony do ośrodka medycznego. Gdy „Ratownik” powiedział, że muszą otworzyć zjeżdżalnię i wszystko sprawdzić, chłopak zrobił olbrzymią awanturę o to, jak bardzo niebezpieczna jest jazda nią. Jednak, pomimo skarg, pod groźbą zwolnienia „Ratownik” był zmuszony do otwarcia.
Od tamtego momentu „Ratownik” zaczął uważniej przyglądać się zjeżdżającym dzieciom. I zauważył, że bardzo często wychodzą w innej kolejności niż wchodziły… Żadne nie było tak zszokowane jak tłuścioch, jednak na ich twarzach widoczny był wyraz lekkiego otępienia…. Jakby starały się odróżnić, co jest rzeczywistością, a co nie.
Po takim zjeździe, żadne dziecko nigdy już nie wracało by zjechać kolejny raz.
Czytałem e-maile „Ratownika” z równym niepokojem, jaki wy możecie teraz odczuwać. Prosiłem go, aby opublikował swoją historię, ale nie chciał narażać się w ten sposób. No cóż, nie mogę go za to winić.

„Królewna Śnieżka”, pomimo że nie odegrała w swej historii żadnej roli, miała dla mnie całkiem ciekawe informacje. Wiecie, co się dzieje, gdy pracownik pada martwy w swoim kostiumie?
W jednej chwili robi sobie zdjęcie z małym Jimmym, a w drugiej umiera?
Inny pracownik w kostiumie, który jest w pobliżu, musi usiąść z trupem na krawężniku bądź ławce i poczekać, aż podjedzie samochód z napisem „Pralnia”, by zabrać zwłoki w dyskretny sposób. Zanim to jednak nastąpi, odwiedzający nie mający o tym pojęcia, robią sobie zdjęcia z siedzącym trupem.
W tym momencie polecam dokładnie sprawdzić swoje albumy fotograficzne.

To było straszne, ale inna osoba, z którą korespondowałem, „Dozorca”, na szczęście miała dla mnie nieco mniej szokujące wiadomości.
Disney World (lecz prawdopodobnie nie tylko on, ale i wszystkie parki) jest zbudowany wraz z kompleksem podziemnych korytarzy. Pracownicy mają w nich do użytku wszystko to, co tylko możecie sobie wyobrazić.
Nazywają się Utilidors. Korytarze użytkowe. Wyjaśnia to też, dlaczego jako odwiedzający nigdy nie widzimy sprzątaczy i woźnych chodzących po parku. Po prostu przemieszczają się dołem.
„Dozorca” powiedział mi także coś, co może być powszechnie znanym faktem, ale dla mnie była to nowość. Disney ma wybudowane apartamenty w swoich parkach. Jeden jest nad Zamkiem Kopciuszka…jeden nad Grotą Piratów z Karaibów. Są wszędzie. Znajdują się tam nocne kluby, kina, kręgielnie oraz wiele, wiele innych atrakcji. Wszystko to za drzwiami, które omijacie bez większego zainteresowania.
Klub 22 jest jednym z takich ukrytych obszarów. Jeśli masz wystarczająco dużo kasy (a niemal na 100% nie masz), będziesz mógł do niego dołączyć.
Disney Company nazywa ten Klub „Ciemną stroną”. Jest to miejsce, gdzie wszystko jest dozwolone. Jest to miejsce, gdzie roześmiane oblicza Myszki Mickey pozwalają pić, ćpać, i, tak, uprawiać seks.
Aby pokazać kontrast, reszta parku jest nazywana „Jasną stroną”, z kilkoma „Szarymi stronami” korzytarzy użytkowych pomiędzy.
„Dozorca” powiedział też, że nie zawsze tak było. Spadek norm społecznych tej elitarnej jednostki następował całkiem wolno. A skąd on to wie? Sprzątał tam.
Teraz, zanim w twej głowie na dłużej zagoszczą takie hasła jak „ludzkie ofiary”, nie, „Dozorca” nie znalazł tam niczego w tym stylu. Puste butelki po alkoholu? Tak. Zużyte kondomy, porozrzucane jak baloniki, z których spuszczono powietrze? Tiaa, to też.
Czyścił tamto miejsce z krwi, moczu i wymiocin, ale te wszystkie rzeczy były jedynie oznakami zwierzęcych zachowań bogatej klienteli, a nie czymś w rodzaju bajzlu po rytuale jakiejś sekty.
Przynajmniej tak o tym myśli teraz, z perspektywy czasu.
Wszystkie te śmieci, które znalazł, palił później w kominie jednego z domków.
Więc jeżeli byłeś kiedykolwiek w Disney World, prawdopodobnie oddychałeś super-skondensowanym grzechem.

Przeciwieństwem jego historii jest opowieść „Młota”. Napisał on do mnie w tradycyjny sposób, choć nie mam pojęcia, skąd miał mój adres. Przesłał mi kopię dokumentów potwierdzających jego zatrudnienie, a także instrukcję, aby je spalić. Co z największą przyjemnością uczyniłem.
„Młot” był w ekipie wykonującej remonty i przebudowy dookoła Disney World’u. Kiedyś poszedł do swojego szefa, zapytać o dziwne plany budowlane, które dostał.
Był na nich odgrodzony prostokątny, szeroki obszar o wielkości supermarketu. Nie miał on żadnej nazwy, a na jego terenie napisane były tylko dwa słowa: NIE KOPAĆ.
Szef nie tyle tego nie rozumiał, co kurewsko bardzo nie chciał niczego na ten temat powiedzieć. Nie chciał nawet słuchać mojego rozmówcy i zostawił go tylko ze słowami: To miejsce ma pozostać puste.
„Młot” nie rozumiał tego. Wydawało mu się to marnowaniem przestrzeni i przeszkadzało w wykonaniu roboty, którą dano jego zespołowi. Naturalne więc, że po zakończeniu godzin pracy węszył dookoła tego miejsca, ale znalazł jedynie zdewastowane drzwi i połać betonu za nimi. To była zwyczajna szara podłoga. Tylko tyle.
Kilka dni po odkryciu swego znaleziska, „Młot” zaczął widywać w tłumie Gaskotki.
W przeciwieństwie do wszystkich innych relacji mówiących o spotkaniu z nimi, te stworzenia, Gaskotki, stały całkowicie spokojnie, nie znikały niepostrzeżenie, co więcej, były jak najbardziej na widoku, tak, aby mógł je sobie dokładnie obejrzeć. Stali w grupkach w oddali lub przy ścianie któregoś z budynków, gdy skręcał w róg ulicy. „Młot” napisał, że „dziwnie się ruszały”, tak, jak łania zraniona przez myśliwego, uciekająca ostatkami sił.
Maski gazowe… „Młot” zauważył, że były w środku mokre. Malutkie kropelki wody osadzały się na szybce, tak, że niemożliwe było cokolwiek przez nią zobaczyć.
„Młot” zaczął wypytywać o Gaskotki ludzi, którzy pracowali u Disneya dekadę lub dłużej.
Cały czas błądził po omacku słuchając kpin lub żarcików, dopóki nie dotarł do kobiety o imieniu Ida, która pracowała w restauracji na głównej ulicy miasta. Ida przeniosła się do tej restauracji zaraz po skończeniu kariery u Disneya, i choć nikt nie miał jaj, aby o to pytać, wszyscy wiedzieli, że miała do opowiedzenia kilka naprawdę strasznych historii.
„Młot” pokazał jej plan budowy i zapytał  o puste miejsce oraz ludzi w maskach. Nie miał nadziei na usłyszenie czegoś innego ponad to co słyszał na ten temat dotychczas. Ida przez jakiś czas milczała. Chyba nawet wstrzymała powietrze.
- Pokój Zero - wychrypiała, łapiąc się za policzek jakby była małą dziewczynką, bojącą się dostać karę od ojca. Przez cały czas unikała jego spojrzenia.
Pokój Zero, jak się okazało, był jednym z ukrytych pokoi, takich jak apartamenty Disneya czy Klub 22. Jednak jego lokalizacja, a także wielkość, odróżniała go od innych, przeznaczonych do rozrywki miejsc „Ciemnej strony”
To był schron.
Został zbudowany, aby przetrwać zmasowane ataki wrogów.
Pokój Zero miał być zaopatrzony w tyle racji żywności, aby w odpowiednim momencie wyżywić cały park gości, a był wielkości niezbyt dużego panic room Disneya.
Podczas II Wojny Światowej Disney rzeczywiście produkował maski gazowe w kształcie głów postaci z kreskówek. Miało to pomóc dzieciom w przezwyciężaniu lęku przed niebezpieczeństwem.
Tak, czytałem już gdzieś o tym.
Podczas Zimnej Wojny, gdy wybudowano Disney World, Pokój Zero został zaopatrzony w te właśnie maski. Co więcej, jakiś geniusz wymyślił, że dzieci będą przestraszone WTEDY, gdy rodzice włożą swoje, zwyczajne maski... dlatego też zaczęto produkować Disneyowskie maski w wersji dla dorosłych, aby dopasować się do tych chorych standardów. Ida określiła to jako „leczenie ran sokiem z cytryny”.
- Byłem tam - powiedział „Młot”. – Nie zostało tam nic oprócz betonowej podłogi.
- Nie - odparła Ida tłumiąc szloch. – Nie byłeś w Pokoju Zero. Byłeś NAD nim.
W tamtych niebezpiecznych czasach, ktoś wszczął alarm wtedy, gdy park był pełen gości. Ostrzeżenie było jasne. To miał być atak z powietrza. Ochrona sprowadziła wszystkich na dół, do ogromnego schronu. Tam kazano im ubrać maski i kucnąć na czas ataku.
Przez trzydzieści minut panowała cisza, przecinana jedynie przerażonymi szeptami i płaczem dzieci. Nikt nie chciał umierać, więc wszyscy byli wdzięczni za wdrożenie form bezpieczeństwa.
Wtedy rozległ się pierwszy krzyk.
- Ej - krzyknął jakiś facet - Przestań mnie szczypać!
Fala wrzasków i pisków przeszła przez tłum.
- Kto tu biega? Uspokój się! - krzyknął ktoś inny.
- Ktoś się śmieje? To nie jest śmieszne!
Pomimo nalegań strażników, aby się uspokoić i zachować zimną krew, tłum stawał się coraz bardziej niespokojny, aż w końcu, po prawie godzinie szaleństwa… Światła zamigotały.
To była ich śmierć.
Grupa pracowników i zgłaszających się na ochotnika klientów wyważyła drzwi schronu, ponieważ woleli zmierzyć się z nalotami wojennymi na górze niż z szaleństwem na dole. Tym, co zastali po wyjściu, był oczywiście nietknięty park rozrywki, w którym wciąż pobrzmiewała cicha muzyka.
Po powrocie na schody prowadzące do Pokoju Zero wszyscy zaniepokoili się brakiem jakichkolwiek dźwięków z wewnątrz. Zero odgłosów poprzednich walk. Tylko cisza.
Ida zeszła na dół, chcąc sprawdzić co się stało.
Sięgnęła do klamki. W środku było ciemno i tak cicho, że aż zaczęło brzęczeć jej w uszach.
Z ciemności wydobył się jeden głos. Przez echo nie mogła rozróżnić, czy osoba do której należał stała daleko od niej, czy też tuż przy niej.
- Zamknij drzwi, kochanie. Wpuszczasz do środka zimno.
Zdjęta przerażeniem, zrobiła to i jak najszybciej uciekła. W ciągu paru dni…całe to miejsce….schron, schody, wszystko…pokryto cementem.
Systemy powietrzne i generatory powyżej pułapu zostały usunięte, tworząc wielką, pustą przestrzeń.
- Oni wszyscy wciąż tam są - powiedziała „Młotowi” Ida. -  Razem z tym czymś.

Zapewne zauważyliście, że w przypadku Idy użyłem po prostu jej imienia.
Niestety, zmarła wkrótce po opowiedzeniu tejże historii. Przypadkowy upadek. Podobno wstawała z łóżka, by zgasić światło.

Cóż za wspaniała polityka musiała panować w tej firmie - napisała potem lokalna gazeta - skoro cała sypialnia byłej pracownicy przyozdobiona była podobiznami Myszki Mickey.

CORRUPTUS

If you can dream it, you can do it.
Jeśli naprawdę w coś wierzysz, możesz to osiągnąć.

A przynajmniej zostaliśmy ukierunkowani do myślenia w taki sposób. Przypuszczam, że jest to mechanizm, mający na celu powstrzymać nas od walki z bogaczami. Wszyscy mamy w głowach te myśli, że któregoś dnia sami staniemy się bogaczami - jeśli tylko będziemy chcieć wystarczająco mocno. Ile czasu minęło od dobrego, staroświeckiego uboju zamożnej elity?
To chyba nie był zbyt dobry pomysł na rozpoczęcie tego posta…
Już po tym wstępie jestem zmęczony, ale pieprzyć to.

Corruptus.
Tak zatytułowany był e-mail który otrzymałem, zanim odcięto mi internet. Mój telefon zmienił się w cegłę tego samego dnia. Cholera. Myślę, że było to dokładnie w tym samym momencie, choć trudno mi powiedzieć na 100%.
Corruptus…. Nigdy wcześniej nie słyszałem tego słowa i, prawdę mówiąc, nie byłem do końca pewny czy to rzeczywiście JEST słowo. Nadal nie jestem. Może to być po hiszpańsku. Przypomina nieco hiszpański. Nie udało mi się tego sprawdzić, a to jest pierwszy raz gdy mam dostęp do internetu od kiedy mój operator zerwał umowę.

Próbowałem zapisać się do lokalnej biblioteki. Moja karta jednak została cofnięta… miałem na niej zaległe opłaty za książki, których nigdy nie przeczytałem i tym bardziej nigdy nie wypożyczałem. Głównie poradniki dotyczące życia z osobowością „borderline” i samopomoce z różnymi chorobami psychicznymi. Najwyraźniej te wszystkie książki były bibliotekarzom bardzo potrzebne.

Kręciłem się wokół biblioteki przez może pół godziny, póki ktoś nie zostawił zalogowanego do sieci komputera. Od razu do niego dopadłem chcąc wejść na mojego twittera, ale okazało się, że konto nie jest aktywne. Taki sam los spotkał moją pocztę mailową. Szczerze, byłbym w szoku gdyby nic się z nimi nie stało, skoro nawet moją przepustkę do biblioteki szlag trafił.
Po jakiejś chwili zauważyłem osobę, która zostawiła komputer zalogowanym. Podeszła do lady bibliotekarki i wskazywała na mnie. Chyba nie była zwolenniczką bezpośrednich konfrontacji. Wyszedłem zanim ktokolwiek zdołał mnie zatrzymać.

Minęły dwa lata od momentu, kiedy opuściłem Park Mowgliego nie oglądając się za siebie.

Post, w którym opisałem zwiedzanie tego miejsca wiele razy znikał z sieci, ale wy ciągle wklejaliście go na inne portale. Był na tylu różnych stronach… już nawet ledwo pamiętam, gdzie go po raz pierwszy umieściłem. Gdybym wiedział jak daleko to zajdzie, nie mam pojęcia, czy byłbym w stanie kolejny raz zrobić coś takiego. Działałbym pod zbyt wielką presją, a odczuwam pewien komfort wtedy, kiedy mogę spokojnie robić swoje nie narażając się na zbyt dużą publiczność.

Zapewne wiele stron usunęło moje wpisy na prośbę ludzi z Disney'a… lub też ze strachu przed ich odwetem. Znam bardzo popularnego youtubera, który usunął ze swojego kanału filmiki traktujące o moich postach. Plotka głosi, że ktoś groził mu pozwem; niejaki „autor” tej „historii”. Brednie. Wiem z pierwszej ręki że niemal zesrał się ze strachu, gdy zdał sobie sprawę z tego, że jego firma partnerska jest związana z Disneyem.

Starałem się zachować mój pierwotny blog, gdzie po Pałacu dodawałem kolejne notki. Nie wiem nawet ile osób widziało moje wpisy na temat Pokoju Zero, Klubu 22 itd. Nadal są praktycznie wszędzie, na każdej stronie z takimi rzeczami... No a przynajmniej były, kiedy to pisałem.

Tak, Klub 22 istnieje. Nie, nie jest to nic podobnego do Klubu 33. Później ta sama osoba przesłała mi wiadomość z której wynikało, że jest jeszcze Klub 11, i podobno poziom rozpusty i wyuzdania rośnie wraz z malejącą numeracją. Słyszałem o Klubie 00, jednak nie mogę do końca potwierdzić jego istnienia. Nie wiem też, czy ze względu na nazwę ma on jakikolwiek związek z „Pokojem Zero”.

Tak, na drzwiach było prawdopodobnie napisane „Postacie” lub „Członkowie Obsady”, nie „Maskotki”. Wiem, wiem, widziałem wasze komentarze. Bardzo dziękuję wam za sprostowanie. Pewnie wy wszyscy myślicie bardzo logicznie w chwilach prawdziwego terroru, co?

Ogólnie rzecz biorąc, cieszę się że moje słowa mają aż taki zasięg… Problemem jest za to to, jak niewielu z was traktuje tę sytuację poważnie… Nie mogę już być bardziej konkretny…
Wyspa Skarbów? Istnieje.
Utilidors, czyli korytarze użytkowe? Istnieją.
Tylko dlatego że nie jesteście w stanie potwierdzić w 100% reszty moich słów, traktujecie to o czym piszę jako "ciekawą creepypastę". Zamiast podkreślać wszelkie nieścisłości i nielogiczności czy też tworzyć bajki o tym, jak fajnie byłoby być na moim miejscu, może ludzie zorientowalibyście się w tym, co się dzieje wokół was? Co?

Nie wiem. Nie chcę, żeby ten post brzmiał jak wykład czy coś. Chcę się skupić i upewnić, że napisałem absolutnie wszystko, co miałem do wyjawienia. Żyję w stresie... stalkerzy, telefony z pogróżkami, wybite okna…. Wiem, że to wszystko powinno mnie już dawno zniechęcić. Oni chcą abym był przerażony i siedział cicho.

Istnieje grupa umundurowanych ludzi różnych płci, których czasami zdarza mi się zauważać to tu to tam. Nazywam ich „Focus Group”, ponieważ zawsze mają ze sobą notatniki i długopisy i spisują każdą czynność, jakiej się podejmuję. Każde z nich ma taki sam strój, takie same okulary kujonki w grubych oprawkach i takie same czerwone długopisy, dosłownie krzyczące „oceniamy cię!”

Po raz pierwszy zauważyłem ich gdy śledzili mnie w centrum handlowym. Zmieniłem nagle kierunek i odwróciłem się, aby MIEĆ PEWNOŚĆ, że na 100% mnie śledzą…i robili to, krok po kroku. Parę dni później, zauważyłem ich ponownie w oknie pralni naprzeciwko mojego nowego mieszkania.

Raz zacząłem gonić jednego z nich. Takiego baryłkowatego. Milczał przez cały pościg, a nawet podczas bójki. Kiedy wyrwałem mu z dłoni notatnik i zacząłem go przeglądać strona po stronie, zauważyłem, że zapisywał coś bardzo koślawo i próbował, bardzo paskudnie zresztą, odwzorować sylwetki Myszki Mickey. Wszystko napisane tym samym, czerwonym długopisem.

Wiem, że to brzmi jakbym miał coś nie tak z głową – grupa facetów i kobiet w czerni podąża za mną i pisze bezsensowne notatki, ale myślę, że o to właśnie chodzi. Moim zdaniem główną ideą jest to, żebym przez ten cały nonsens OSZALAŁ, a nawet jeśli tak się nie stanie, wy wciąż będziecie myśleć że mi odbiło – właśnie przez napisanie czegoś takiego.

Nie ma z tego wyjścia obronną ręką.

Będę zawsze żałować tamtej wycieczki na Szmaragdową Wyspę, ale z drugiej strony jestem wdzięczny ludziom, którzy zdobyli się na odwagę i podzielili się ze mną swoimi doświadczeniami. Ten, kto wysłał mi „suggestion box” (ang. chodzi o pudełko, do którego każdy może wrzucić kartkę z napisaną propozycją np. jakiejś atrakcji) z ośrodka jest w zasadzie moim bohaterem w tym momencie. Przeczytać, co napisałem o tamtym miejscu, a mimo to odważyć się tam pojechać…. Wow. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak się wtedy musiałeś czuć, kimkolwiek jesteś. Zostawiłeś nawet oryginalne, zardzewiałe blokady, więc wiem, że pudełko było prawdziwe. Zrobienie tego wszystkiego bez chociażby zajrzenia do środka musiało być naprawdę ciężkie. Dziękuję.

Jeśli nie zauważyliście, traktuję ten post jak mój “ostatni odcinek”. Mam swoje powody. Nie wiem, jak długo mogę powstrzymywać próby uciszenia mnie przez Disney'a, zanim podejmą ostateczne kroki. Nie mam wątpliwości, że gdzieś, dokładnie w tym momencie, ktoś używa mojej tożsamości aby popełnić przestępstwo, które by mnie absolutnie zdyskredytowało. Albo czy mili mężczyźni w białych ubraniach nie zechcą pokazać mi pięknej, małej, obłożonej miękkim materiałem celi. Nie mam pojęcia, co mnie czeka, i jak zgaduję, to jest najgorsze. Wiem jedynie, że coś nadchodzi.

Więc, czym jest „Corruptus”? Tak jak już wcześniej wspomniałem, jest to temat e-maila, który otrzymałem. Tego, który został skasowany razem z moim kontem. Był pusty, i najprawdopodobniej ktoś go stworzył jedynie w celu dostarczenia mi załącznika – dokumentu tekstowego.

Na nieszczęście dla naszej kochanej wytwórni filmowej, wydrukowałem go jak tylko go zobaczyłem.

Tego nie mogą cofnąć, czyż nie?

Powinienem dodać…. Pamiętacie tamtą bibliotekę? Użyłem ich ksero do stworzenia tysięcy kopii tego listu. Kilkaset kopii przyczepiłem w przypadkowych miejscach, kilkaset rozdałem przypadkowym ludziom, a resztę… powiedzmy, że to tajemnica. Spróbujcie TO zatuszować, wy obrzydliwi myszofile!

Bez dalszego przeciągania, oto wspomniany list. Słowo w słowo. Przybył ze źródła, którego nie ujawnię… chociaż i tak bardzo prawdopodobne, że tamto konto było atrapą.



______________________________________________________________________  

Podsumowanie incydentów związanych z CORRUPTUS, styczeń 2015

Tylko do biurowego użytku. Ta wiadomość zawiera informacje, które mogą być poufne lub zastrzeżone lub też chronione przez immunitet prawnik-klient lub owoce pracy doktryny przeznaczone jedynie do adresata(ów). Jakikolwiek podgląd, ujawnienie, rozpowszechnienie, kopiowanie czy też wykorzystanie informacji przez kogoś innego jest całkowicie zabronione. Jeżeli dostałeś tą wiadomość przez pomyłkę lub bez autoryzacji, prosimy poinformować o tym nadawcę przez natychmiastową odpowiedź i usunąć oryginalną wiadomość. Wszystkie e-maile wysłane na ten adres będą odbierane przez system e-mail korporacji Disney i zostaną poddane archiwizacji, a następnie przeglądowi przez kogoś innego niż adresat. Naruszenie którejkolwiek z powyższych zasad poskutkuje konsekwencjami prawnymi.

Prosimy odnieść się do oficjalnych wytycznych dotyczących „znanych” i „niepotwierdzonych” zgłoszeń incydentów.

Znane incydenty związane z CORRUPTUS przed i w styczniu 2015


    Wyspa Skarbów:
  • Ekstremalne pobudzenie populacji sępów.
  • Łagodne nasilenie pobudzenia ludności.
  • Rozwiązany problem z CORRUPTUS: nieznane gatunki ptaków.
Opuszczone. Ostatecznie.


    Disney's Pop Century Resort:
  • Poruszanie się i zapodziewanie obiektów.
  • Chroniczna dyslokacja/Anachronizm.
  • Nierozwiązany problem z CORRUPTUS: wędrowanie przedmiotów.
W oczekiwaniu.


    Disney's River County:
  • Zakażenia drobnoustrojowe.
  • Nierozwiązany problem z CORRUPTUS: "Czysty Mężczyzna" aka "Przejrzysty Mężczyzna" aka "Przyjazny John".
Opuszczone. Ostatecznie.


    ImageWorks: The What-If Labs (drugie piętro):
  • Wielokrotne zaginięcia ludzi.
  • Śmiertelne Pin screeny.
  • Dostrzeganie wibrującego lustra.
  • Nierozwiązany problem z CORRUPTUS: instalacja "Czarodziej Willy".
Opuszczone. Ostatecznie.


    Pałac Mowgliego:
  • Omamy słuchowe i/lub wzrokowe.
  • Poruszanie się i zapodziewanie obiektów.
  • Umiarkowane lub ciężkie nasilenie pobudzenia ludzkości.
  • Nierozwiązany problem z CORRUPTUS: "Odwrócone" postacie (postacie w negatywie).
Opuszczone. Ostatecznie.


    The New Global Neighborhood:
  • Rozwiązany problem z CORRUPTUS: Glista w światłowodach (NGN C 1).
  • Rozwiązany problem z CORRUPTUS: Cyfrowe wycie (NGN C 2).
Rozwiązane. Możliwość modyfikacji.


    Pokój Zero:
  • Nagłe nadejście masowej histerii.
  • Omamy słuchowe i/lub wzrokowe.
  • Nierozwiązany problem z CORRUPTUS: nieznany.
Wstrzymane. Ostatecznie.

Uwaga: Nara Dreamland nie jest oficjalnym parkiem Disney'a i nie należy udostępniać o nim informacji oraz wszelkich zasobów wiedzy.

Kompletna lista incydentów podejrzanych o bycie związanymi z CORRUPTUS będzie dostępna niebawem. 

______________________________________________________________________

Musiałem przeczytać ten list kilkakrotnie, zanim udało mi się cokolwiek zrozumieć. Zasadniczo, jeśli powyższy plik jest prawdziwy, to wydarzenia, których byłem świadkiem nie były odosobnionym incydentem. To, co się stało w Pokoju Zero…. Gaskotki…. Wygląda to na o wiele większy problem.

Czym jest więc “Corruptus”?

Uszkodzenie. Rozkład. Nie potrzebuję do tego Google Tłumacza, nawet jeśli MÓGŁBYM przerwać na chwilę pisanie, bez ryzyka, że w każdym momencie ktoś może sie zorientować co robię i odłączyć mnie od internetu.

Zepsucie czego? Snów? Idei? Pragnień?

Nigdy nie byłem szczególnie religijnym człowiekiem, ale chodziłem do szkółki niedzielnej częściej niżbym chciał  i pamiętam historie o złotych cielakach. Fałszywych bogach, wykreowanych przez człowieka… figurkach, płaskorzeźbach…
Postaciach.
Maskotkach.

Jeżeli zawierzyć Biblii całkowicie, a nie jestem pewien czy to robię, zwłaszcza po tym, co przeżyłem… może Bóg nie był zły, ponieważ ludzie wielbili inne przedmioty. Może po prostu zaczął się obawiać. Może jeśli wystarczająca liczba ludzi wierzy w coś wystarczająco mocno, wtedy jest szansa, że to stanie się prawdą. Ponieważ jesteśmy z natury wadliwymi istotami, istnieje więc dość duża szansa na to, że coś takiego mogłoby się "uszkodzić".

Jeśliby o tym pomyśleć, filmy Disneya zawsze mają jeden, górujący nad innymi morał.
Klaśnij w dłonie i uwierz wystarczająco mocno, a Dzwoneczek stanie się prawdziwa.
When you wish upon a star… 
Makes no difference who you are… 
Anything your heart desires…
Jeśli wierzysz wcoś wystarczająco, nieważne kim jesteś, wszystko, czego pragnie twoje serce...

Ludzie lubią powtarzać, że Disney ma coś wspólnego z satanizmem, ale osobiście w to nie wierzę. Pomimo wszystko. Myślę za to, że próbowali stworzyć takiego złotego cielca… boga-figurkę w którego wszyscy uwierzą… tego, którego wszyscy kochają… To prawie tak, jakby jakikolwiek pomysł lub sen istniejący w wystarczającej ilości ludzkich serc i umysłów, mógł uczynić go prawdziwym.

Stworzenia… jeśli istnieją jakiekolwiek inne poza tymi, które widziałem na własne oczy… myślę, że są zdeformowane, niedokończone. Są to losowe przejawy ciemnego, niemożliwego do określenia antyistnienia, które przedostaje się do naszego wymiaru. Są pomyłkami realności. Pozaziemskimi aborcjami.
Uszkodzonymi.
Czy wszyscy w przystani Szmaragdowej Wyspy czuli negatywną energię pałacu Mowgliego? Jak silny był strach przed wojną nuklearną w dniu, którym Pokój Zero został zapełniony? Jeśli chcesz odnaleźć Gaskotki i tajemnicze głosy, czy poszukiwania nie przyniosą efektów?
Jak wiele dzieci było zawiedzionych, zmieszanych czy też przerażonych na śmierć widząc Myszkę Mickey bez jej “głowy”?

To pytania, na które nigdy nie będę znał odpowiedzi. Nie wiem, czy ktokolwiek je zna. Tak naprawdę, to może być ostatni moment, gdy piszę do was o Disney'u i wszystkim, czego się dowiedziałem. Bardzo mi z tego powodu przykro, zwłaszcza, że jest jeszcze tyle rzeczy, które mógłbym powiedzieć… Wychodzi na to, że teraz wszystkie te niepotwierdzone plotki, dokumenty i przedmioty, które otrzymałem, odejdą na zawsze…
Myślałem, że oni próbowali po prostu zachować tamten kostium Myszki Mickey. Myślałem, że to dlatego robili wszystko co w ich mocy aby nie dopuścić do wiadomości publicznej czegoś tak mrocznego. Dlatego zmuszali i zastraszali i chcieli, żeby wszystko było tak, jak zechcą.

Teraz rozumiem, że się myliłem.
Cały czas chodziło właśnie o to.
Oni nie chcieli, aby cokolwiek takiego jak TO się wydostało.
Życzę wam wszystkim powodzenia. Mi samemu też się to przyda.
Dziękuję.