sobota, 19 września 2015

Skype (4/4)

Skontaktowałem się z przyjacielem, który mieszka w moim rodzinnym mieście. Po krótkiej wymianie zdań, opowiedziałem mu o całej sytuacji. Nie chciał mi za bardzo wierzyć. Starałem się brzmieć najpoważniej, jak potrafiłem, ale i tak uważał, że żartuję. Ostatecznie zapytał, jak może mi pomóc.
Planowałem zadzwonić do brata o 12:20 na Skype i zaczekać do 12:29, kiedy mielibyśmy nawiązać rozmowę konferencyjną z rodzicami. W tym samym czasie (12:20), mój przyjaciel miał pójść do mieszkania rodziców i czekać na mój telefon, by wejść do środka. Mój dom posiada duży balkon, który prowadzi do drzwi frontowych. W salonie są szklane drzwi, więc Alex (tak będę nazywał przyjaciela) swobodnie będzie mógł zajrzeć do środka. W skrócie, chciałem aby mój brat zobaczył na własne oczy, co się dzieje u rodziców przez Skype, kiedy mój przyjaciel będzie widział to na żywo. Zaplanowaliśmy to na dwa dni temu.

12:20. 
Miałem problemy z dodzwonieniem się do brata. Wyglądało na to, że ma słaby sygnał. To mogło zepsuć mój plan.

12:26. 

W końcu udało mi się dodzwonić do brata. 

Dostałem wiadomość od Alexa, że jest już na miejscu. – Jesteś gotowy, braciszku? – zapytałem.
- Tak, miejmy to już za sobą – mój brat wcale nie miał ochoty na patrzenie na opętanych rodziców. Nie dziwię mu się.
Zadzwoniliśmy do rodziców. Nie odbierali. Nikt nie odbierał.
12:29:48.
Ostatni raz. Zadzwoniliśmy.
- Chłopcy – odebrała mama. Stała przed kamerą. Miała ciemne i puste oczy. Jej twarz pokrywał zrujnowany makijaż. Jakby szła w deszczu, albo płakała.
- Mamo? Wszystko w porządku? – odezwał się mój brat.
- Ostatnim razem, twój młodszy braciszek próbował mnie podejść – powiedziała mama patrząc mi w oczy.
- Co? – mój brat brzmiał, jakby był przerażony.
Oparłem się na krześle. Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony wciąż byłem przerażony, a z drugiej czułem dziwną satysfakcję, że nie okazałem się szalony i mój brat też to wszystko widzi.
- Zamknij się, chłopcze – matka wrzasnęła do brata. Nie odezwał się.
To był czas, by do akcji wkroczył Alex. Zadzwoniłem do niego. Puściłem sygnał i rozłączyłem się. Na taki znak się umawialiśmy. Musiałem teraz zająć czymś matkę.
- Mamo, czego od nas chcesz? – powiedziałem.
- Chcę, żebyście przyjechali do domu – powiedziała to tak smutno, że prawie uwierzyłem, że to prawdziwa mama.
- Dlaczego?
- Jesteście moimi dziećmi. Ja i ojciec bardzo za wami tęsknimy. Bardzo – powiedziała te słowa i wybuchnęła histerycznym śmiechem. Widziałem na ekranie, jak mój brat robi się biały jak ściana. Odebrało mu mowę.
Kamera rodziców ukazywała większość salonu, również szklane drzwi. Zobaczyłem cień – Alex.
Tylko to nie był on. To nie był Alex, jakiego chciałem zobaczyć. Widziałem osobę zaglądającą przez szybę, uśmiechającą się od ucha do ucha – miała czarne oczy. Czarniejsze niż oczy mojej matki.
- Alex – wyszeptałem.
Moja mama zbliżyła się do kamerki i zakryła sobą widok pokoju. Nie mrugała powiekami. Potem się odsunęła.
Zobaczyłem mojego ojca stojącego w drzwiach i patrzącego na Alexa. Alex bez ruchu wpatrywał się w mojego ojca. Wtedy tato zaczął się poruszać, a Alex naśladował wszystko. Kiedy mój ojciec przejechał palcami po włosach, Alex zrobił to samo.
Mój przyjaciel był jednym z nich. Bałem się, że przeze mnie stała mu się krzywda. Zdecydowałem się powiększyć okienko z rozmową z nim - ekran był czarny, żadnego dźwięku.
W życiu jest kilka rzeczy, które sprawiają, że człowiek czuje się okropnie. dla mnie, uczucie niemocy jest na szczycie. Jedyne, co mogłem zrobić w mojej sytuacji, to obserwować. Poza tym nie miałem pojęcia, co stało się z moim bratem.
Wtedy zauważyłem ruch na ekranie rozmowy z bratem. Zamarłem. To nie były problemy z połączeniem, ani wcale nie zgasły u niego światła. Czerń była jego źrenicą. Zobaczyłem to, kiedy się odsunął. Patrzył na mnie w ten sam sposób, co moi rodzice. Jego oczy były kompletnie czarne, policzki zapadnięte, uśmiechał się.
Zrobiłem to, co pewnie każdy by zrobił w tej sytuacji. Rozłączyłem się. To było dla mnie za dużo. Cały się trząsłem. Miałem w głowie miliony pytań. Czy mój brat... stał się jednym z nich? Czy wszystko u nich w porządku?
Natychmiast oddzwoniłem do brata. Odebrał. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to coś więcej, niż początkowo myślałem. Mój brat powiedział, że nie mógł dodzwonić się do mnie na Skype. Nigdy więcej nie rozmawiałem z przyjacielem.

Kim byście się stali, gdybyście nagle znaleźli się w świecie, w którym wasze czyny nie niosą za sobą konsekwencji? W świecie, w którym nie ma sądów, prawa, sprawiedliwości? Nadal bylibyście sobą, czy stalibyście się potworami?
Na początek chciałem jeszcze podziękować wszystkim, którzy czytali moją historię od początku i służyli mi radą. Do niektórych rad się zastosowałem i dzięki temu posunąłem się naprzód. Zacząłem planować – jak niektórzy z was sugerowali – zadzwonić do samego siebie o 12:29. Założyłem nowe konto na Skype, ustawiłem kamerę na komputerze w pracy i czekałem. Zamierzałem użyć telefonu komórkowego jako drugiego urządzenia.

12:29. 
Nadszedł czas się przekonać.

Użyłem swojego oryginalnego konta, by zadzwonić na nowe. Odebrałem na komputerze. To byłem prawdziwy ja. Widziałem wszystko dobrze na ekranie. Oczy były w porządku, każdy mój ruch idealnie zgrywał się z ruchem na monitorze. Przez około dwie minuty wpatrywałem się w każdy szczegół, szukałem czegoś nienormalnego. Nic. Podejrzewam, że będę musiał jednak dzwonić do innych ludzi i kombinować w tamtym kierunku.
Kiedy sięgałem ręką do myszki, słyszałem: „Stop!”. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem siebie. Tylko tym razem, byłem nieco inny. Byłem blady. Policzki miałem zapadnięte, jakbym nie jadł od miesięcy. Oczy czarne. Czarniejsze niż oczy mojej rodziny. Jak dwie dziury prowadzące do nicości. Siedziałem przy moim biurku, patrzyłem na samego siebie... Postać na ekranie żyła własnym życiem.
- Po prostu przestań – powiedział mój sobowtór.
- Kim jesteś?
- Jestem tobą, Milos. Czy to nie jest oczywiste dla ciebie?
- Nie jest. Nie wyglądam jak... ty.
- Jak ja? – zaczął się śmiać. – Chyba jednak tak wyglądasz. Po prostu tego nie widzisz.
- O czym ty do cholery mówisz? – podniosłem głos i zauważyłem, że moi współpracownicy zaczęli na mnie dziwnie spoglądać. Musiałem się uspokoić.
- Tak lepiej – powiedział mój sobowtór z satysfakcją w głosie.
Czułem się dziwnie. Patrzyłem na wstrętną wersję samego siebie. Jeszcze dziwniejsze było biuro wokół. Rozglądałem się nerwowo z nadzieją, że nikt nie będzie obok przechodził.
- Zamierzam się rozłączyć – powiedziałem sięgając w stronę myszki. Powstrzymał mnie dźwięk odpalanej zapalniczki. Mój sobowtór miał w ręce zippo i podpalał swoją skórę na łokciu.
- Mogę zrobić gorsze rzeczy niż to – nie wyglądał, jakby go to bolało. Ja też nie czułem bólu.
- Co?! Czego chcesz?! – traciłem cierpliwość i coraz bardziej bałem się, że ktoś mnie dostrzeże.
- Rozejrzyj się, popatrz na prawdziwy świat swoimi prawdziwymi oczami – powiedział i zbliżył się do kamery, pocałował ją i wstał. Potem odszedł. W tle słyszałem krzyki.
Połączenie nadal było aktywne. Co on miał na myśli? Moje prawdziwe oczy. Prawdziwy świat. Dla niego jego świat był prawdziwy. Czyżby chciał, żebym spojrzał w jego świat? Dlaczego? I jak?
Zminimalizowałem okienko Skype z nadzieją, że mogę w ten sposób ukryć to przed współpracownikami. Moje prawdziwe oczy, prawdziwy świat. Moje prawdziwe oczy musiały być... jego oczami. Chciał, żebym spojrzał jego oczami. Kamera. Musiałem spojrzeć na świat przez kamerę. Telefon komórkowy. Co jeśli skieruję kamerę na świat wokół podczas nawiązanego połączenia? Zobaczę coś więcej? Był tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć.
Podniosłem swój telefon i skierowałem go na osobę najbliżej mnie. Miała na imię Kerry. Była kobietą o niewielkiej nadwadze. Jadła akurat sałatkę przez biurku. Spojrzałem na okienko na komputerze. Cholera!
To co zobaczyłem, to fragment kobiety siedzącej obok mnie. To była ona, ale inna. Była o wiele większa, miała ciemne oczy i była brudna. Naprawdę brudna. Klęczała na podłodze i wpychała w siebie jedzenie. Obrzydliwość. Spojrzała na mnie. Zdałem sobie sprawę, że prawdziwa Kerry również na mnie patrzyła i widziała, że ją nagrywam. Cholera. Powiedziałem jej, że robiłem panoramiczne zdjęcie biura.
- W porządku, kochanie, nie ma problemu – powiedziała. Była bardzo sympatyczna. Ale ta prawdziwa Kerry.
Zwróciłem telefon w stronę Dave’a. Młody chłopak, w moim wieku, zawsze ubrany w garnitur, chociaż nie było to wymagane w pracy. Siedział przy biurku i sprawdzał coś na telefonie. Spojrzałem na monitor komputera. Co za scena! Dave siedział na krześle, był ubrany tylko w bokserki i buty. Jego jedna ręka była wsadzona w bokserki, poruszała się. W drugiej ręce trzymał żyletkę, którą ciął rękę w bokserkach. Krwawił obficie, ale śmiał się przy tym histerycznie, co chwilę jęcząc... Oczywiście miał ekstremalnie czarne oczy.
Ostatnią osobą w moim zasięgu była Margaret. Cicha, spokojna kobieta, która nie odpowiada na powitanie, nigdy się nie odzywa. Nigdy też nie ma ze sobą lunchu w pracy. Po prostu przychodzi do pracy, siada i robi swoje do dokładnie 17:00, po czym wychodzi. Skierowałem telefon na nią. Oczywiście pisała coś na klawiaturze. Spojrzałem na komputer. Nic się nie zmieniło. Margaret po prostu pracowała. Może połączenie już się zakończyło? Spojrzałem przez kamerę na Dave’a – wciąż się ciął. Kerry wciąż opychała się jedzeniem z podłogi. Zaczęłam wymiotować, potem to zjadała.
Znowu Margaret. Wciąż to samo. Potem podniosła rękę, spojrzała wprost na mnie i puściła do mnie oczko. Zamarłem. Połączenie zostało zerwane. Spojrzałem na Margaret bez kamerki. Cały czas stukała w klawiaturę, nieświadoma.
Zdecydowałem się nie dzwonić więcej o tej godzinie. Nie wiem kto, lub co napędzało te wydarzenia, ani dlaczego. Nie biorę żadnych leków, nie mam problemów psychicznych, więc wątpię, żebym wariował. Nie mogę zignorować tego, co się stało. Ale nie muszę brać w tym udziału.
Zdecydowałem się to zakończyć, przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że to wystarczy, żeby zapewnić mi bezpieczeństwo.
Z drugiej strony, wciąż mam w głowie mnóstwo pytań i żadnych odpowiedzi. Czy Skype o 12:29 pokazywało mi prawdziwe oblicze ludzi? Ich prawdziwą rzeczywistość, w której nie istniały żadne zakazy, żadne prawa ani normy społeczne? Kerry przejadająca się, Dave i jego samookaleczenie, moi rodzice zachowujący się jak potwory... Może tacy są naprawdę, pod maskami, które zakładają codziennie. Cieszę się, że nie widziałem samego siebie w akcji.
I ostatnie pytanie. Dlaczego Margaret była taka sama w obu wersjach?

Od DaNteVerGil z upiorne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz